Dziś kończę pierwszy miesiąc,
jestem już dużą panną. Mam coraz więcej do powiedzenia a mój
głos jest coraz bardziej donośny.
Rodzice chyba są ze mnie dumni choć
czasami wyglądają jakby całkowicie stracili kontakt z tym światem,
całe szczęście, że nie zapominają się mną zajmować, bo wiele
rzeczy jeszcze sama nie mogę zrobić.
Cały czas jest z nami Babcia, dużo
spacerujemy i zwiedzamy. Dziewczyny interesują też sklepy, ja
niestety chodzę z Tatą, a on nie lubi sklepów, przez co one
świetnie się bawią, a ja z Tatą robię tak zwaną „bazę”.
Szkoda bo też lubię różne bajery i ciuszki, choć podobno mam ich
więcej od Mamy.
Dziś w ten cudowny dzień
postanowiliśmy wejść na kościelną wieżę. Nikt z nas tam
wcześniej nie był. Podobno jest wysoka a wejście na nią
wyczerpujące i kręte. Mama mówiła, że w zeszłym tygodniu
wchodząc na nią zasłabła jakaś pani i już nie mogli jej znieść,
więc musiała przyjechać straż pożarna i rozstawić swoją
najdłuższą drabinę i panowie strażacy ściągnęli ją na dół.
Swoją drogą musiała być zadowolona
z takiego obrotu sprawy bo podobno każdy strażak jest silny i
przystojny.

Przyszły też moje ulubione
przyjaciółki, Emily i Megan a także Hans, który nie jest moją
przyjaciółką, bo jest mężczyzną.
Było świetnie bo dostałam prezent w
postaci kombinezonu do pływania, ciasto było pyszne a Baileys
smaczny. Z tego szczęścia postanowiłam coś zaśpiewać i wiecie
co się stało, Tata zapakował mnie do szelek, i poszliśmy
koncertować do parku, a ja chciałam w domu. Nie wiem o co im
chodzi, ja się cieszę a oni mnie wynoszą.
Jak zacznę mówić to się ich spytam o co w tym biega, bo jak na razie to rodzice zachowują się dla mnie irracjonalnie.
Ewa
P.S. Jak naciśniecie to kolorowe słowo to zobaczycie więcej zdjęć. słowo
jak ten czas leci....
OdpowiedzUsuńoj Ewa Ewa, ja sama wiem jak to koncertowanie rodzice znosza. Szelki sa na topie :)
OdpowiedzUsuń