poniedziałek, 26 września 2011

Małe zwycięstwo.





Dziś Wujek pojechał odwiedzić rodzinę w Londynie, mamy się spotkać po południu lub wieczorem.
Rodzice wstali trochę pod męczeni bo wieczorem i w nocy dałam im czadu. Miało być jak zwykle, śniadanie i spacer, ale ta rutyna zaczęła mnie denerwować. Postanowiłam włączyć syrenę. Tata cały pobladł, Mama widząc bladość Taty szybko mnie spakowała i poszłyśmy same na spacer. Były damskie pogaduszki i mogłyśmy porozmawiać o prywatnych sprawach.
Tata zamiast położyć się i odpocząć wyciągnął odkurzacz i posprzątał mieszkanie, Mama mi powiedziała, że Tata w ten sposób odpoczywa.
Trochę posiedziałam z nimi w domu i pomyślałam, że mają ze mną za dobrze więc znów syrena. Tym razem pobladła Mama, Tata widząc bladość Mamy szybko mnie spakował i poszliśmy na spacer nad rzekę a Mama została. Tata to trochę mruk, bo chyba nie wymieniliśmy zbyt wielu zdań, za to spacer był długi.
Po powrocie zastaliśmy śpiącą Mamę, dałam jej jeszcze pospać i byłam cichutko.
Śmieszni są ci moi rodzice.
Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz