środa, 14 września 2011

Moje małe urodziny.


Dziś rano przyszła do mnie Pani Położna, kazała mnie rozebrać i położyć na wadze. Utyłam 50 gr. Dokładnie ważę trzy kilogramy i trzysta osiemdziesiąt gram. Podobno dobrze ważę.
Później Pani uszczypnęła mnie „czymś” w stopę i zrobiła cztery krwiste kółka na jakimś kartoniku.
Trochę mnie to bolało, ale miałam w ustach pierś Mamy. Jako, że staram się być dzielna to nie płakałam.
Rodzice mieli parę pytań do Pani Położnej:
  • Czy trzeba mnie kąpać?
  • Czy trzeba prasować moje rzeczy?
  • Czy trzeba się przejmować czerwonymi plamkami na moim ciele?
  • Jak doprać żółte plamy na moich ubraniach?
Pani powiedziała, że mnie nie trzeba kąpać, mogą mnie czyścić mokrą szmatką, ale kąpanie to może być dobra rutyna przed snem i jak się jej nauczę to będę wiedziała, że mam długo spać, co i tak robię, więc nie rozumiem po co te ceregiele.

Przyznam się wam szczerze, że dziś mam małe urodziny. Skończyłam tydzień i liczę na jakąś małą imprezę. Rodzice wyglądają na takich co to o tym zapomnieli. Zabrali mnie do parku koło domu, ale tam żadnej fety nie ma, przyszła Ciocia Emilly, siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy.
Czarna, wielka chmura zmobilizowała Starszych do powrotu do domu. Tu nadal paplają o bzdurach i nici z mojej imprezy.
Ciocia Emilly sobie poszła, ale zaraz przyjechała z siatami Ciocia Megan. Hurra!! Prezenty!! Niestety to zamówione przez Mamę pieluchy.
Za to Ciocia Megan przywiozła smaczne ciasto czekoladowe. Mniam , mniam.
Wieczorem odwiedziła nas koleżanka JP i wiecie co, dostałam od niej pluszowego hipopotama i śliniaczek. Super.
Całkiem fajnie mi wyszły te mini urodziny, było ciasto i dostałam prezenty.


Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz