Dziś rano przyszła do mnie
Pani Położna, kazała mnie rozebrać i położyć na wadze. Utyłam 50 gr. Dokładnie ważę trzy kilogramy i trzysta osiemdziesiąt
gram. Podobno dobrze ważę.
Później Pani uszczypnęła
mnie „czymś” w stopę i zrobiła cztery krwiste kółka na
jakimś kartoniku.
Trochę mnie to bolało, ale
miałam w ustach pierś Mamy. Jako, że staram się być dzielna to
nie płakałam.
Rodzice mieli parę pytań
do Pani Położnej:
- Czy trzeba mnie kąpać?
- Czy trzeba prasować moje rzeczy?
- Czy trzeba się przejmować czerwonymi plamkami na moim ciele?
- Jak doprać żółte plamy na moich ubraniach?
Pani powiedziała, że mnie
nie trzeba kąpać, mogą mnie czyścić mokrą szmatką, ale
kąpanie to może być dobra rutyna przed snem i jak się jej nauczę
to będę wiedziała, że mam długo spać, co i tak robię, więc
nie rozumiem po co te ceregiele.

Czarna, wielka chmura
zmobilizowała Starszych do powrotu do domu. Tu nadal paplają o
bzdurach i nici z mojej imprezy.
Ciocia Emilly sobie poszła,
ale zaraz przyjechała z siatami Ciocia Megan. Hurra!! Prezenty!!
Niestety to zamówione przez Mamę pieluchy.
Za to Ciocia Megan
przywiozła smaczne ciasto czekoladowe. Mniam , mniam.
Wieczorem odwiedziła nas
koleżanka JP i wiecie co, dostałam od niej pluszowego hipopotama i
śliniaczek. Super.
Całkiem fajnie mi wyszły
te mini urodziny, było ciasto i dostałam prezenty.
Ewa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz