sobota, 24 września 2011

Spacery, spacery...


Wujek Marcin przywiózł ze sobą ładną pogodę, więc dużo czasu spędzamy poza domem. Rano idziemy na łąki nad rzeką a wieczorem spacerujemy po mieście. Czasami spotykamy znajomych.
Ostatnio poznałam Agnieszkę i Marcina, i ich córkę Julię, są bardzo mili. Julia jest starsza ode mnie i już chodzi więc nie byłam dla niej super koleżanką.
Nad rzeką siedzimy sobie na kocyku i rozmawiamy o przeróżnych rzeczach.
A tak naprawdę to tyle chodzimy bo poznałam sposób na wydawanie nowych wysokich tonów. Jak rodzice je usłyszą to od razu mnie pakują do nosidełka i wychodzą. Robią to chyba szybciej niż żołnierze. Śmiesznie ich widzieć tak zorganizowanych. To nosidełko mnie uspokaja i lubię w nim chodzić, wtedy zapominam o moich umiejętnościach wokalnych. Tata już tyle się nachodził, że codziennie przed snem masuje stopy a Mama śpi jak zabita. Choć robię im niezłą zaprawę nadal mnie kochają.
Babciu weź ze sobą wygodne buty.



Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz